Zamknij

"Nasza muzyka dojrzewa wraz z nami" - wywiad z zespołem Kwiatki

16:59, 29.04.2021 LB Aktualizacja: 17:05, 29.04.2021
Skomentuj Fot. Krzysztof Marciniak Fot. Krzysztof Marciniak

Powiedzcie mi jak to jest, że nazywacie się Kwiatki, a nie lubicie róż?

Ola Góralska: To tylko metafora! <śmiech> Metafora pewnej banalnej miłości w związku. Pisząc ten tekst inspirowałam się m.in. historią mojego dziadka. Można z całą pewnością nazwać go człowiekiem, który nie miał szczęścia w miłości. Jego perypetie były częściowo inspiracją. Nie ukrywajmy - miłość bywa banalna, bywa nieszczęśliwa. Tu pojawia się moja druga inspiracja, a mianowicie moje przyjaciółki. Część z nich umawiała się na randki na Tinderze i zawsze wracały z nich z różą. Dla mnie róża jest pewnym symbolem miłości czy może uczucia, które jest fałszywe, podszyte nie do końca pięknymi pobudkami. Te dwie historie - mojego dziadka oraz przyjaciółek - można nazwać kanwą, na której powstał tekst do “Nie lubię róż”. Ale zapewniam - kwiaty lubię!

Czy faktycznie wpływ na Waszą muzykę miały ulubione piosenki Twojej babci, Olu?

Ola: W dzieciństwie mnóstwo czasu spędzałam z babcią. Razem z nią słuchałam i śpiewałam mnóstwo piosenek z repertuaru Anny Jantar, Andrzeja Zauchy, Rusowicz, Sławy Przybylskiej itp. Ogromnie cenie sobie muzykę, a w szczególności teksty z lat 60 i 70. W prosty sposób mówią o trudnych rzeczach, a z drugiej strony nierzadko są podszyte dozą naiwności i humoru. Bardzo chciałam ten styl w jakiś sposób zaimplementować przy tworzeniu tekstów w “Kwiatkach”.

Co lub kto ma największy wpływ na waszą muzykę?

Ola: Jesteśmy od siebie bardzo różni i słuchamy różnych wykonawców. Na różnych etapach swojego życia słuchałam różnych artystów. Jak wspomniałam, mocno inspiruje mnie muzyka retro. Ponadto sporo czepie z tekstów raperskich. Niezwykle fascynują mnie silne osobowości, takie jak Rosalia, Solange, czy Jorja Smith. Inspiruje się też literaturą - m in. Tadeusza Różewicza i Mirona Białoszewskiego. Uczyłam się pisać teksty nie tylko od Jonasza Kofty i Agnieszki Osieckiej, ale też od Natalii Grosiak z Mikromusic czy Michała Wiraszki.

Adam Stawicki: Wspólnym mianownikiem naszej twórczości z całą pewnością są wspomniane przez Ole piosenki retro z lat 60 i 70, które znamy oboje. Jestem fanem słuchania muzyki z winyli i chętnie korzystam z sampli przy tworzeniu muzyki do poszczególnych utworów “Kwiatków”. Nie jest to oczywiście coś pionierskiego - jest to obecnie dość popularny trend w światowej muzyce. Jeśli chodzi o moje osobiste inspiracje to wskazałbym przede wszystkim muzykę disco z lat 80.. Na te lata przypadają też początki rapu, który chętnie korzystał zarówno z disco jak i np. z funku, co naturalnie się przenika. Swego czasu byłem wielkim miłośnikiem reggae - do dziś mam całkiem sporą dyskografię tego gatunku. Staram się mimo wszystko podchodzić do tematu inspiracji z umiarem - nie chce, aby moja muzyka stała się kopią czegoś, co np. w danym momencie słucham, co lubię.

Jeszcze w listopadzie 2019 mówiliście w wywiadzie dla “POP Radio” mówiliście, że raczej pozostaniecie duetem. Jak wiemy, kilka miesięcy później dołączył do was basista. Dlaczego?

Ania Sztuczka (menedżerka zespołu): To moja wina! <śmiech>

Ola: Faktycznie, wtedy nie przypuszczaliśmy, że kiedyś powiększymy skład. Generalnie wszystko zaczęło się od jednego z koncertów. Duża scena, na której czułam się osamotniona. Adam jest raczej introwertykiem. Ja - wprost przeciwnie. Sceny polskich klubów bywają… trudne. Czasami dzieją się na nich, a raczej - pod nimi rzeczy, które potęgują we mnie tę “samotność sceniczną”. Teraz kiedy wiem, że chłopaki są za mną, czuję się pewniej.

Naszego basistę Marcina Ryszewskiego poznaliśmy podczas koncertu online w czerwcu ubiegłego roku, kiedy to zagraliśmy wspólnie z nim oraz Zbyszkiem Ronowskim. Adamowi i mnie bardzo spodobała się współpraca z Marcinem i Ania zasugerowała, żeby do nas dołączył. To doświadczony muzyk, od którego możemy czerpać garściami, a dodatkowo jest takim naszym głosem rozsądku.

Jak wygląda proces twórczy przy powstawaniu waszych utworów? Jak on wyglądał za czasów bycia duetem, a jak teraz - gdy jesteście tercetem?

Adam: Wiele się nie zmieniło. Oprócz oczywiście tego, że więcej głów myśli nad tymi kompozycjami.

Ola: Warto w ogóle wyjść od tego, że zaczynaliśmy w Wąbrzeźnie jako zespół rockowy. Część składu zaczęła wieść dorosłe życie i koniec końców - zostaliśmy z Adamem sami. Już po przeprowadzce do Torunia, Adam podesłał mi kilka swoich kompozycji, do których zaczęłam pisać teksty. W ten sposób narodziła się nasza pierwsza EP-ka, nagrana spontanicznie, w bibliotece w Pływaczewie. Potem dołączyła do nas Ania i rozpoczął się proces pewnego rodzaju “profesjonalizacji” naszych działań. Od kiedy na pokładzie przywitaliśmy Boba, to chłopaki zajmują się komponowaniem melodii, a ja robię to co umiem robić najlepiej - śpiewam.

Na jakim etapie jest powstawanie waszej pierwszej, debiutanckiej płyty?

Ola: Wydanie płyty od zawsze było naszym ogromnym marzeniem, jak chyba każdego artysty. Debiut ma się tylko raz w życiu i dlatego chcemy, aby była ona dopracowana w każdym detalu. Sprawy nie ułatwia pandemia. Chcieliśmy wydać ją wiosną i ruszyć z trasą koncertową, która promowałaby to wydawnictwo, ale obecnie nie jest to możliwe.

Generalnie jest to dla nas wielka przygoda. Póki co mamy nagrane dwa single w studiu u Zbigniewa Krzywańskiego, który udzielił nam wielu bezcennych wskazówek. Na płycie nie zabraknie gości: m in. Macieja Tachera. Mix-mastering robi nam Kuba Nowak, czyli realizator dźwięku, który współpracował m in. z Krzysztofem Krawczykiem czy Anią Rusowicz. Dla nas jest to niesamowity zaszczyt.

Czego nauczyliście się od tych wszystkich znakomitości które wymieniłaś?

Ola: Wcześniej byliśmy zdani tylko na siebie. Teraz możemy bazować również na opinii osób, które są specjalistami w muzycznych dziedzinach. Kiedy pierwszy raz weszłam do studia Zbigniewa Krzywańskiego byłam wzruszona na widok tych wszystkich złotych płyt. Zbyszek czy Marcin Tacher dali mi masę cennych wskazówek dotyczących dykcji czy pisania tekstów. Teraz jestem pewniejsza tego, co robię.

Adam: Nie będę ukrywał, że ja nie podchodzę do tego wszystkiego aż tak emocjonalnie jak Ola. Możliwość współpracy ze wspomnianymi twórcami oczywiście jest dla mnie bardzo cenna, ale z natury jestem powściągliwy i do tego typu spraw podchodzę na spokojnie.

W 2020 roku, jak już wcześniej wspomnieliście, dołączyła do Was menedżerka, Ania Sztuczka. Jak zaczęła się wasza współpraca?

Ola: My jako “Kwiatki” i Ania uczestniczyliśmy w projekcie “Tak brzmi miasto”, skierowanym do artystów i menedżerów. Najbardziej rokujące osoby z całej Polski, biorące udział w tym przedsięwzięciu, pojechały na warsztaty muzyczne do Krakowa. Tam się poznaliśmy i od razu zaprzyjaźniłyśmy. Ania słuchała naszych piosenek i zobaczyła w nas potencjał.

Ania: Na co dzień słucham zupełnie innej muzyki niż to, co tworzą “Kwiatki”, ale potrafię ocenić, co w danym gatunku jest dobre. Wiele osób podpowiadało mi, że oni w tym, co robią, są znakomici. Stwierdziłam, że warto ten temat pociągnąć dalej.

Ola jest świetną tekściarką. Komplementuje ją wielu znanych muzyków. Adam z kolei to taka ostoja zespołu. Uważam, że mają ogromne szanse na odniesienie sukcesu. W wakacje kiedy było chwilowe poluzowanie obostrzeń zagraliśmy kilka koncertów i wszędzie odbiór był bardzo pozytywny.

Rozmawiamy krótko po nakręceniu wideoklipu do kawałka “Poparzy”. Opowiedzcie coś o piosence i samym klipie.

Ola: To pierwszy nagrany u Zbigniewa Krzywańskiego numer, aczkolwiek graliśmy go już na kilku koncertach i zawsze był dość entuzjastycznie przyjmowany przez publikę + jest to ulubiony utwór naszej menedżerki. I to właśnie Ania podsunęła nam pomysł na klip.

Za produkcję klipu odpowiedzialna była firma DM Films & Fotografia. Było to pierwsze nasze wideo, które produkowane było, nie bójmy się użyć tego słowa, z rozmachem. Mieliśmy kilku operatorów, makijażystkę, charakteryzatorkę, kierowników produkcji, aktorów, a także tancerzy z toruńskiej szkoły tańca Urban Dance School. Klip został nakręcony w klubie Dwa Światy, za co bardzo dziękujemy Piotrowi Krakosiowi.

Kręcenie zaczęliśmy o 7:00, skończyliśmy dość późno wieczorem. Utwór mówi o kacu moralnym, którego doświadczamy nierzadko po imprezie. Nierzadko jest tak, że dziewczyna spotyka na imprezie chłopaka, myśli że coś może z tego być, a potem okazuje się wszystko to było ułudą i skończyło się szybciej niż można było się spodziewać. W naszym klipie role się odwracają - to dziewczyna jest tą zimną i wyrachowaną “femme fatale”, a chłopak cierpi.

Adam: Jeśli chodzi o muzykę, to inspirowałem się ponownie muzyką disco lat 80.. W odróżnieniu od naszych pozostałych, wydanych dotychczas numerów, ta jest bardziej energiczna i żywiołowa. Wpływ na to może mieć fakt, iż nieczęsto przy tworzeniu melodii używam gitar - nie należy ona do moich ulubionych instrumentów. Tu ją wykorzystałem, przez co niektórym może kojarzyć się z popularnymi, polskimi kawałkami. Jednak rdzeń jest zawsze ten sam - sample z wyraźną perkusją i syntezatorami.

Jaki będzie styl muzyczny waszego debiutanckiego albumu?

Ania: Nie chcemy szufladkować tego materiału. Jest on całkowicie nowatorski, świeży i wyjątkowy.

Ola: Naszą muzykę zaczęliśmy tworzyć mając po 18 lat. To naturalne, że dojrzewa ona wraz z nami. Teksty dotykają coraz poważniejszych tematów. Porównując nasze nowe utwory z tymi starszymi ewidentnie widać, że te ostatnie są zwyczajnie poważniejsze.

Nie jest tajemnicą, że młode zespoły, grające swoje pierwsze koncerty, nie mają łatwo. Często też organizacja takich wydarzeń pozostawia wiele do życzenia. Czy podejście do was jako do zespołu już się trochę zmieniło?

Ola: Początkowo faktycznie nie było kolorowo. Między innymi dlatego wzięliśmy udział we wspomnianym projekcie “Tak brzmi miasto”. Chcieliśmy dowiedzieć się, jak napisać maila do klubu, jakie możemy mieć oczekiwania jako zespół wobec organizatora itp. Kiedy dołączyła do nas Ania, która ma doświadczenie jako menedżer, to ona zajmuje się tymi sprawami, za co jesteśmy jej ogromnie wdzięczni. Ona też nauczyła mnie dużo jeśli chodzi o negocjowanie różnych niuansów, podejścia do wielu spraw związanych z tą mniej widoczną działalnością zespołu.

Macie jakiś swój ulubiony koncert z tych dotychczas zagranych?

Ola: Jeśli chodzi o mój ulubiony koncert to muszę powiedzieć, że mamy bardzo wiele przygód z nimi związanych. Życie w trasie jest wesołe, tym bardziej że jeździmy busem Adama, który jest kolorowy i przyciąga uwagę. Zdradzę, że wszystkie nasze przygody opisuje w pamiętniku, bo boję się, że o wielu z tych rzeczy mogłabym zapomnieć. Najlepiej czułam się na koncercie z okazji Dnia Kobiet w Dworze Artusa w tym roku.

Adam: Ogólnie patrząc na to, co dzieje się w muzyce, wyróżniłbym dwa typy artystów: Ci, którzy mozolnie przecierają szlaki wspinając się coraz wyżej oraz Ci, którzy mają mocne wejście, wrzucą kawałek na sociale który “chwyci” i z miejsca zyskują ogromną popularność. Myślę, że przewagą tych pierwszych, w których szeregi zaliczam nasz zespół jest to, że nie byliśmy rzuceni od razu na głęboką wodę i wiedzieliśmy, czego się spodziewać. I faktycznie, występ w Dworze Artusa mogę nazwać naszym najlepszym dotychczas choć wierzę, że jeszcze wiele doskonałych występów przed nami.

Fot. Krzysztof Marciniak

A najgorszy koncert?

Adam: To wspomnienie nie jest związane z Kwiatkami. Kiedyś grałem z poprzednim zespołem występ i w pewnym momencie podszedł do nas właściciel klubu i powiedział: “Dobra, dajcie spokój, starczy”.

Ola: Wspomniany wcześniej koncert, gdzie czułam się niesamowicie samotna na scenie. Klimat występu był ogólnie dość rockowy, publika ukierunkowana raczej na mocne granie niż na Kwiatki i “Nie lubię róż”.. Ale takie doświadczenia też są cenne i staram się z nich wyciągać wnioski.

Jakie macie plany na najbliższe miesiące zakładając, że obostrzenia powoli będą luzowane?

Ola: Chcielibyśmy przede wszystkim znowu ruszyć w trasę. Już 8 maja gramy na koncercie “Toruńskie debiuty”, organizowanym w Chełmży w klubie “Cuma”. Patronem wydarzenia jest Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Pandemia sprzyjała na pewno tworzeniu nowego materiału pod debiutancki album. Gdybyśmy grali w tym czasie koncerty to trudniej byłoby się zorganizować, żeby wejść do studia.

Czego wam życzyć w takim razie?

Adam: Ja życzę sobie, żebym drugi raz nie złapał koronawirusa.

Ola: A ja życzę sobie, żebyśmy jako zespół nadal żyli w zgodzie.

Adam: Życzę też zespołowi, żeby nie złapał koronawirusa.

Ola: I żebyśmy zawsze mieli głowy pełne pomysłów. Jeśli wszystko będzie szło jak teraz, to będzie dobrze.

rozmawiał: Damian Lebowski

(LB)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%