Zamknij

Zatrzymany po masakrze w pralni leży w śpiączce

12:24, 09.05.2021 PAP Aktualizacja: 12:45, 09.05.2021
Skomentuj PAP PAP

Śledztwo w sprawie zabójstwa w pralni chemicznej przy ul. Bora Komorowskiego na warszawskim Gocławiu prowadzi Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga Południe. Śledczym udało się przesłuchać m.in. rodzinę zmarłego i pracowników punktu usługowego. Z ustaleń PAP wynika, że jedna z pracownic zeznała, że w piątek miało dojść do konfliktu pomiędzy 73-letnim właścicielem pralni, a zatrudnionym tam jego 37-letnim synem. Zamordowany mężczyzna miał zwracać uwagę synowi na złą technikę prania dywanu. Z relacji świadków wynika, że 37-latek chorował psychicznie, ale odmawiał przyjmowania leków. Wątek ten będzie weryfikowany przez prokuraturę w toku śledztwa.

73-letni właściciel pralni na Gocławiu zginął w piątek od ciosów nożem, które zadał mu najprawdopodobniej pracujący z nim syn. Mężczyzny nie można przesłuchać, bo sam odniósł ciężkie obrażenia i jest utrzymywany w stanie śpiączki. Z ustaleń PAP wynika, że 37-latek chorował psychicznie.

Do zabójstwa doszło 7 maja pomiędzy godz. 13 a 14. Nie było bezpośrednich świadków zdarzenia.

"Około godziny 13.30 funkcjonariusze policji zostali wezwani do interwencji w jednym z lokali usługowych. Ze zgłoszenia wynikało, że ktoś może potrzebować pomocy. Na miejsce policjanci przybyli jednocześni ze strażą pożarną, której funkcjonariusze umożliwili dostanie się do lokalu, którego drzwi były zamknięte. W środku policjanci zastali mężczyznę, który trzymał w dłoni niebezpieczne narzędzie, nie reagował na polecenia. Mężczyzna wyszedł z lokalu i zaatakował funkcjonariuszy, podjął próbę ucieczki" - mówił w piątek asp. Rafał Retmaniak z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.

37-latek został ujęty po tym, jak funkcjonariusze oddali strzały z broni palnej. Został zabrany do szpitala, ponieważ na jego ciele ujawniono liczne rany kłute i cięte.

Moment zatrzymania relacjonowali PAP świadkowie. Pani Elżbieta mieszkająca na Gocławiu zobaczyła strażaków i policjantów, gdy stała na przystanku. "Strażacy szli z bosakiem do pralni i nagle zaczęli uciekać. Trzech mężczyzn wyskoczyło i za czwartym uciekającym wyskoczył napastnik z nożem, zakrwawione miał ręce i tors zakrwawiony" - opowiada kobieta, dodając, że mężczyzna z nożem był półnagi. "Zaczął gonić z nożem policjanta. Ja się schowałam za budkę (przystanku - PAP), bo policjant krzyknął +niech pani ucieka!+. Wystraszyłam się. Policjant uciekał przed nim tyłem, a ten w ręku trzymał ten nóż. I ten policjant zaczął mu strzelać w nogi" - dodała.

37-latek przeszedł operację i obecnie utrzymywany jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Zostanie przesłuchany dopiero po uzyskaniu zgody od lekarzy monitorujących jego stan zdrowia. 37-latka pilnują funkcjonariusze policji. Rany na klatce piersiowej, plecach i szyi miał także 73-latek, którego ciało policja znalazła w lokalu. Sekcja zwłok mężczyzny zostanie przeprowadzona na początku tygodnia.

Zabezpieczanie pomieszczeń, w których mieści się pralnia i okolic budynku trwało wiele godzin. Do badań zabezpieczono m.in. dwa noże. (PAP)

Autorka: Hanna Dobrowolska

hd/ robs/

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%